Niemal powszechne jest przekonanie, że namaszczenie chorych to tzw. ostatni sakrament udzielany zwykle umierającym. Ludzie myślą, iż ma on przygotować na śmierć. Czym tak naprawdę jest namaszczenia chorych?
To sakrament uzdrowienia. Jednak, rzeczywiście, istnieją dwa skrajne i niewłaściwe podejścia do sakramentu chorych.
Pierwsze - to to wspomniane w pytaniu, czyli jako zwiastun śmierci.
Drugie - traktowanie namaszczenia w sposób magiczny: „przyjmę na wszelki wypadek, a nuż pomoże”.
W obu przypadkach brakuje wiary, która jest podstawą przyjęcia sakramentu chorych. Jako kapłani winniśmy często przypominać podczas katechezy lub w homiliach i to nie tylko skierowanych do osób chorych, iż namaszczenia poprzedza akt wiary u człowieka. Przypomina o tym Biblia. U św. Jakuba czytamy: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie, a jeśliby popełnił grzechy, będą mu odpuszczone” (Jk 5,14-15). A św. Marek, opisując działanie apostołów, pisze o nich, iż „wyrzucali wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali” (Mk 6,13). Jednak aby wzbudzić u chorego akt wiary, czasami trzeba się poważnie napracować.
Obecność kapłana przy człowieku chorym traktuje się nieraz jako oznakę nieuchronnej śmierci. Takie przekonanie powoduje odkładanie sakramentu do ostatnich minut, a niejednokrotnie wzywa się księdza dopiero po śmierci. Czy w ten sposób również nie redukuje się tego sakramentu do zabezpieczenia na ostatnią godzinę?
Często tak się zdarza. Niedawno zostałem wezwany do chorego. Przyjechałem do niego najszybciej, jak mogłem. Niestety, zanim dotarłem na miejsce, nastąpił zgon. W takiej sytuacji nie wolno zwracać uwagi rodzinie, że za późno wezwała kapłana. Należy zaproponować wspólną modlitwę za zmarłego. Każda sytuacja duszpasterska może stać się okazją do ewangelizacji. Gdy ochłonęły pierwsze emocje związane ze zgonem chorego, okazało się, iż ów człowiek, który zmarł przed moim przybyciem, będąc w szpitalu, przyjął sakramenty święte i został zaopatrzony. W sytuacji odchodzenia bliskich osób jesteśmy bezradni, gubimy się. Nie wiemy, co zrobić. Wrażliwa obecność kapłana jest tutaj bardzo potrzebna. Można przy innych okazjach, głosząc homilie, np. w niedzielę, albo przy okazji Światowego Dnia Chorego, przywoływać teologię sakramentu namaszczenia oraz praktykę jego przyjmowania.
Zatem kto może przyjąć sakrament namaszczenia chorych?
Sakrament ten powinny przyjąć przede wszystkim osoby poważnie chore lub te, które znajdują się w tzw. sędziwym wieku. Namaszczenia chorych nie udziela się zdrowym albo tym, którzy „gorzej się poczuli”. Chodzi o poważną chorobę. Warto przypomnieć, że używane w „Rytuale rzymskim” pojęcie ‘chory’ ma bogate znaczenie. Nie określa jednak człowieka w stanie agonalnym. Sobór Watykański II stwierdza, że sakramentu namaszczenia udziela się, gdy „wiernym zaczyna grozić niebezpieczeństwo z powodu choroby lub starości”. Natomiast „Rytuał rzymski” unika sformułowania: „niebezpieczeństwo śmierci” i mówi o chorobie. Wprowadzenie teologiczno-pastoralne zastrzega, że: „Dla oceny ciężkości choroby wystarczy roztropny prawdopodobny osąd takiego stanu bez zbytniego wahania. W razie potrzeby należy zasięgnąć rady lekarza”. W dalszej części wyliczone są osoby, którym można udzielić namaszczenia. Choroba, niepełnosprawność, kalectwo, starość, konieczność operacji czy poważnej terapii to okazje, by zaprosić Boga i przyjąć Jego łaskę w obliczu własnej bezsilności.
Jakie warunki chory musi spełnić?
Najczęściej zdarza się, iż kapłan, wchodząc na salę szpitalną, proponuje pacjentom namaszczenie chorych. De facto to sam chory powinien o nie poprosić. Przyjmujący namaszczenie winien być w stanie łaski uświęcającej. Gdy jest to możliwe, namaszczenie chorych można połączyć ze spowiedzią świętą oraz sakramentem Komunii św.
Ile razy w życiu można przyjąć namaszczenie chorych?
Wiele razy, np.: gdy jesteśmy poważnie chorzy, w szpitalu, w domu podczas comiesięcznych odwiedzin duszpasterskich, podczas obchodów dnia chorego w parafii, w przypadku zbliżającej się śmierci.
Jest Ksiądz krajowym duszpasterzem Apostolstwa Chorych. Z jaką reakcją ludzi chorych, przebywających w szpitalu spotyka się Ksiądz, jak reagują na kapłana, który wchodzi do sali z Najświętszym Sakramentem?
To obszerny temat. Obecnie nie jestem kapelanem w szpitalu, ale we wcześniejszych latach posługiwałem w placówkach w Świętochłowicach, w Chorzowie oraz Katowicach Murckach. Reakcje chorych na kapłana są takie, jakie innych wiernych, zdrowych na duchownego. Jedni pragną się z nim spotkać, inni nie. Szpital jest, można powiedzieć, swoistą „parafią”, w której można się zadomowić - mówię o tym w sensie pozytywnym, mając na myśli relacje z personelem medycznym oraz pacjentami. Na pewno ważny jest czas, który ofiaruje się chorym i pracownikom służby zdrowia. Każda reakcja cierpiącego coś kapłanowi mówi, także obojętność. Jednak nawet w takiej sytuacji można modlić się za chorego. To także okazja do apostolstwa, czyli do ofiarowania cierpienia w jedności z Panem Jezusem przez jednego chorego za drugiego - tego, który przeżywa kryzys, jest zbuntowany. Ważne, aby kapłan nie bał się różnych reakcji ludzi i, szanując ich wolność, delikatnie naprowadzał na Boga, a także prosił innych o modlitwę wstawienniczą. Czasami to naprowadzanie trwa bardzo długo. Niekoniecznie też „przełamanie się” chorego musi dokonać w szpitalu. Ważna jest tutaj posługa duszpasterska kapłanów w parafii. W udzielaniu pomocy chorym ważna jest świadomość i właściwe rozumienie sakramentu namaszczenia chorych. Niekiedy potrzeba dużego taktu i umiejętności, by chorego nie przestraszyć, ale świadomie przygotować na ostatnie godziny życia. Ważny jest również wspólnotowy wymiar celebracji tego sakramentu. Obecność wspólnoty, rodziny przyjaciół, personelu medycznego pomaga przezwyciężać samotność i przeżywać cierpienie. Pomaga także w świadomym przygotowaniu do zbliżającej się śmierci. Jest wyrazem miłości i solidarności z człowiekiem chorym, cierpiącym bądź umierającym.
Dzisiaj dużo mówi się na temat duchowości w medycynie. I dobrze. Wielokrotnie duchowość tę sprowadza się tylko do relacji chorego do drugiego człowieka. To także jest dobre. Cierpiący, osoba w starszym wieku przeżywają osamotnienie. I potrzeba obecności drugiego, przede wszystkim rodziny. W duszpasterstwie chorych idziemy jednak o krok dalej. Chodzi o relację do Boga, o więź z Nim pomimo cierpienia - a może ze względu na nie. Bo w Chrystusie, w Jego krzyżu, cierpiący odnajduje sens swojego życia. Zaś z duszpasterstwa chorych często już tylko krok do apostolstwa chorych…
Czy w swojej posłudze doświadczył Ksiądz mocy sakramentu namaszczenia chorych?
Przywołam świadectwo, które niedawno dotarło do biura Apostolstwa Chorych. Pewna osoba pisze: „Dwukrotnie w życiu przyjęłam sakrament namaszczenia chorych. Cierpiałam na ciężką chorobę szpiku. Leczyłam się u wielu lekarzy i przyjmowałam liczne leki. Nie dawano mi wielkich szans na przeżycie. Wierzyłam, że Bóg przez sakrament namaszczenia chorych udziela osobie chorej swojej łaski i umocnienia, oraz w to, że może również uzdrowić ją fizycznie. Krótko po przyjęciu namaszczenia chorych stan mojego zdrowia bardzo się poprawił. Choroba nie ustąpiła całkowicie, ale na tyle, że mogłam odstawić niektóre leki i zaczęłam też normalnie chodzić, z czym wcześniej miałam duże problemy. Głęboko wierzę, że na poprawę mojego stanu wpłynął przyjęty z wiarą sakrament namaszczenia chorych oraz modlitwa wielu ludzi. Jestem Bogu wdzięczna za ten wielki dar”.
To świadectwo, które zamieściliśmy w lutowym numerze „Apostolstwa Chorych”, miesięczniku, który wydajemy. Innym razem zostałem wezwany do umierającego, aby udzielić namaszczenia chorych. Jego stan był krytyczny. Później pani doktor powiedziała mi, iż człowiek ten żył jeszcze kilka dni. Według niej sił dodało mu właśnie namaszczenie.
No właśnie, mówi się, że celem tego sakramentu jest umocnienie zarówno duchowe, jak i fizyczne. Czy spotkał się Ksiądz z jakimś konkretnym przykładem nadzwyczajnego uzdrowienia?
Jak już wspomniałem, rzeczywiście, zdarza się, iż chorzy doświadczają umocnienia po przyjęciu sakramentu. Zresztą modlimy się o to słowami obrzędu namaszczenia. Czy spotkałem się z cudownym uzdrowieniem? Nie bezpośrednio. Czytam jednak opisy łask, które dokonały się w Lourdes. I wierzę, co zresztą zostało poświadczone przez tamtejsze biuro potwierdzeń medycznych oraz Kościół, iż Bóg dotyka chorych, zwłaszcza tym miejscu, w Lourdes. Wszystkich, jeśli są otwarci duchowo na przyjście Jezusa, uzdrawia w sferze duchowej, a niektórych także somatycznie.
Sakramentu namaszczenia, o czym już mówiłem, nie wolno utożsamiać ze środkiem magicznym czy terapeutycznym, na zasadzie samoistnej i automatycznej skuteczności. Tylko Chrystus może uzdrowić, a najczęściej czyni to za pośrednictwem posługi lekarskiej, której powinna towarzyszyć nasza ufna wiara i modlitwa. Sakrament jest znakiem, że Chrystus jest z chorym, że stoi po jego stronie i chce jego dobra, że zbawia człowieka i uzdrawia go duchowo, co jednak nie zawsze jest równoznaczne z uzdrowieniem fizycznym.
Sakrament namaszczenia chorych nie jest przeznaczony tylko dla tych, którzy znajdują się w niebezpieczeństwie śmierci. To sakrament dający chorym moc i odwagę oraz łaskę chrześcijańskiego przyjmowania i przeżywania choroby. Można go przyjąć wiele razy w ciągu życia. Osobom osłabionym podeszłym wiekiem można udzielić namaszczenia chorych również wtedy, gdy nie zagraża im niebezpieczna choroba.
- Chorym, którzy stracili przytomność, udziela się sakramentu, gdy istnieje prawdopodobieństwo, że jako wierzący prosiliby o to, gdyby byli przytomni.
- Nie udziela się go osobom zmarłym, ani tym, które uparcie trwają w jawnym grzechu ciężkim.
- Szafarzem sakramentu jest tylko kapłan. Materią sakramentu jest olej z oliwek albo, gdy okoliczności tego wymagają, inny olej roślinny. Biskup święci olej w Wielki Czwartek.
- Na obrzędy sakramentu składają się następujące elementy: kapłan nakłada w milczeniu ręce na głowę chorego, modli się nad chorym, namaszcza go świętym olejem.